niedziela, 26 października 2014

STAROŚĆ

halo halo

Przepraszam za moją nieobecność, ale mam bardzo dużo pracy nad kilkoma projektami na raz, a jestem z natury leniwcem, więc nie zawsze sobie ze wszystkim radzę. To opowiadanie - mimo waszego pewnego sprzeciwu - nie będzie kontynuacją poprzedniego opowiadania, mimo zapowiadanej kolejnej części. Jest to kompletnie nowe opowiadanie, które zamieszczam w całości bez podziału na części. Odbiega ono stylem od poprzedniego opowiadania, więc stałych czytelników proszę o ocenę- czy jest lepiej, gorzej, co się lepiej czyta, jak wrażenia.Odnośnie poprzedniego opowiadania - nie wiem, czy będę je kontynuować. Opowiadanie nie jest oficjalnie skończone, więc mam nadzieję, że wrócę do niego. TYMCZASEM CZEKAM NA WASZE UWAGI :)


ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA :)

         
 STAROŚĆ



W piątki jest znośnie. Nie ma takiego dnia, kiedy byłoby tak znośnie, jak w piątek. Piątek to dzień cichego uczczenia swoich tajnych lub jawnych miłości, które przez cały tydzień leżą odłogiem, pokornie ustępując miejsca obowiązkom. Wszystko wychodzi z nas w piątek i wreszcie możemy zająć się tym, do czego stworzyła nas pierwotnie natura.

Świętym dniem jest piątek, bo tylko wtedy jesteśmy sobą.

Piątek również był dniem wytchnienia dla pana Józka. Pan Józek był krępym mężczyzną, z dłuższą brodą i brzuchem napęczniałym jak balon, którym często trącał przedmioty na półkach. Wydaje się, jakby to była jego tarcza, jego zbroja ochronna. Wystarczy, że pan Józek podniesie koszulę, a tam naszym oczom ukaże się wielka, ciężka zbroja, która chroni pana Józka przed światem, przed innymi ludźmi.

 Problem polega na tym, że to nie brzuch oddzielał pana Józka od świata, a jego głowa.
Przez swoją głowę wcale nie wychodził on ze swojego domu. Nie wystawiał głowy, bo wiedział, że społeczeństwo tylko czeka, żeby go pożreć i rozszarpać. Pracował w domu- mniejsza, czym się zajmował i jak pracował. Całe dnie spędzał w domu i wychodził tylko czasami do swojego ogrodu, który był ukryty przed innymi ludźmi, i tam pielęgnował swoje rośliny i mówił do nich i pielił je, a one rosły potężne.

Do pana Józka przychodziła co jakiś czas pani Nastka. Była to dobrze zbudowana kobieta z jasnymi włosami, które były mocno potargane. Życie jej nie było proste, więc jej włosy stały się potargane i policzki zapadnięte, a oczy jakby szklane. Zmarszczki poorały jej twarz, powieki zaczęły nachodzić na oczy.

Ciężkie i zwichrowane miała życie  i było to widać po jej dziwnej głowie. Jednak tak, jak ona wygląda, wygląda dziś wiele osób, więc pani Nastka nie wstydziła się wychodzić na ulicę. Bo po co się wstydzić, jeśli niczym się nie wyróżniasz? Wstydzić się mogą tylko indywidualiści. Inność jest wstydliwa. Całe szczęście, że sami indywidualiści nigdy by tak nie pomyśleli.

 Nastka była jedyną osobą, której Józek się nie wstydził i którą do siebie dopuszczał, ale i ona nie raz wydawała się zawstydzona jego osobą. Próbowała ukrywać swoje speszenie lub zawstydzenie, ale Józek i tak to dostrzegał. Nastka była mu potrzebna- była jego jedynym łącznikiem ze światem, jego jedynym śladem po społeczeństwie, z którego się wycofał. Pielęgnował ją tak samo jak swoje rośliny – ona była jego prześwitem słońca, była jego podmuchem realności, od której dawno się odsunął. Dbał o nią jak umiał – a umiał bardzo niewiele.

W piątki Nastka przychodziła do Józka. Razem ukrywali się przed społeczeństwem i razem z niego drwili. No bo cóż mogą robić innego, jeśli nie drwić ze społeczeństwa? Obydwoje byli zmęczeni, życie ich pięknie zaznaczyło. Byli brzydcy, samotni i potrzebujący miłości. Czasem nawet czuli się osamotnieni mając siebie nawzajem przy sobie.   Pan Józek odpoczywał, gdy Nastka była obok. Niepotrzebne mu było całe to społeczeństwo, ludzie i ich przyziemne problemy.
- Może wyjdziesz w końcu? Oni nie są tacy źli. – powiedziała któregoś razu Nastka, drepcząc pod oknem i przyglądając się światu.
- Oni nie są źli. Są bardzo piękni, mądrzy i inteligentni. Ładnie pachną i dużo wiedzą. Mają dużo pieniędzy. – odparł Józek. Siedział wygodnie na skórzanym fotelu, gdzie skóra w niektórych miejscach już się wytarła.
- To wyjdź do nich. – nalegała Nastka. Jej filcowe, zniszczone kapcie śmierdziały starością i przeżytkiem. Ona sama była przygarbiona  i skurczona, jakby na jej barkach spoczywało piętno jej życia.
- Nie należę do nich. Nie jestem jak oni. Oni są okrutni. Nie chcą mnie. – odparł Józek. Nastka dalej dreptała pod oknem.
- Ja też nie! A wychodzę do nich. – pokiwała raźno głową.
- Ty wyglądasz lepiej niż ja. Jesteś silniejsza niż ja.  – powiedział.
- Wyglądamy tak samo. – stwierdziła i zapatrzyła się w okno. Milczeli chwilę.
- Ale… ja ich nie potrzebuję. Nie mam potrzeby tam wychodzić. – stwierdził Józek. Nastka podeszła do niego. Miała zarzucony na ramiona bawełniany szal.
- Nie potrzebujesz? – spytała.
- Nie. A ty ich potrzebujesz, bo do nich wracasz. – burknął Józek.
- Muszę wracać. – kiwnęła głową.
- Po co wracasz?
- Gdybym nie wracała, skąd ty byś wiedział, że za tym oknem coś jest? Widzisz żywopłot, ale skąd wiesz, że za nim ktoś idzie? Tak, oni tam są- ludzie, którzy nie przeżyli życia. Oni żyją na zewnątrz. Wiem, widziałam ich- ty nie. Ale wiesz o nich, bo ja ci o nich mówię. – Nastka podrapała się w głowę. Jej włosy wydawały się jeszcze bardziej potargane i skołtunione niż zwykle.
- Otóż to – oni tam żyją, ale czy ich życie można nazwać prawdziwym życiem? Czy to oni budują świat? Ich tak naprawdę tam nie ma. Nie mają dusz. Mają piękne twarze i delikatne dłonie. Wyglądają pięknie. Sęk w tym, że życie nie jest pięknem. Życie to twarda skóra i połamane kości. Życie to zmarszczki i ciężkie kroki. Oni tego nie wiedzą. Niech sobie będą w swoim pięknie i delikatności, a my będziemy tu trwać sobie spokojnie, nie wadząc im i nie pokazując im, że oprócz piękno jest też brzydota. Nie róbmy im tego. Przecież świata nie zdobędziesz, nie wygrasz z nimi. – powiedział Józek.
- Oni nie żyją naprawdę. To całe społeczeństwo jest zbudowane na czymś innym. Zbudowane jest na krwi i walce. Na brzydocie. To, co widzimy i to o co oni walczą, nie jest prawdziwe. Całe te problemy nie są prawdziwe. Ich życie nie jest prawdziwe. Tam nie ma prawdziwego życia. – dodała Nastka i usiadła obok Józka na fotelu.


Następnego dnia była sobota. Wstał piękny poranek, promyki Słońca pieściły kropelki wody na młodych listkach drzew, chmur nie było, kolorowe kwiaty pięły się ku niebu. Był piękny, ciepły poranek pełen nadziei na lepszy dzień. Był poranek z rodzaju tych poranków, które napełniały serce nadzieją i radością, tylko dlatego, że są. Rześkie powietrze chłodziło ospałe twarze. Wydawało się tego poranka, jakby noc miała nigdy nie nadejść, jakby ciepły i jasny dzień miał nigdy nie przeminąć, a radość i nadzieja miały zagościć w sercu na zawsze. Każdy mógłby zapomnieć o istnieniu nocy. Powietrze było wilgotne i chłodne. Orzeźwiające. Świat znów był młody i prężny, a ludzie byli zaspani i świeżsi.

Józek i Nastka zasnęli razem koło siebie na łóżku. Czuli, że są podstawą tego społeczeństwa, że są jego zalążkiem, początkiem. Cierpieli, bo społeczeństwo preferuje historię z rodzaju tych, w których liczy się tylko to, co jest na bieżąco. Nieważny jest początek, który minął- mało kto o nim pamięta. Czasami wspomni się z przestrachem o końcu – ale nigdy nie mówi się o początku. Nastka i Józek byli bohaterami początku. Nic nie mogli poradzić na to, że ich początek minął. Nic nie mogli poradzić na to, że społeczeństwo już ich nie chce, że się skończyli, minęli, wypalili.
Zasnęli wiedząc, że świat zawsze będzie nowy i prężny, a oni nigdy już tacy nie będą.

I przyszła noc i następnego dnia znów wstał nowy, młody dzień.    


CZEKAM NA WASZE OPINIE I KOMENTARZE:)

3 komentarze:

  1. Jej. Gratuluję sukcesu. Przejrzałam bloga i uważam, że dużo osiągnęłaś w swoim życiu. Twoje opowiadania się bardzo fajnie czyta. :)
    Pozdrawiam, Olivia
    dalilahome.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Każdy komentarz i opinia daje naprawdę wielką siłę do dalszej pracy. :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe opowiadanie ;) będę na pewno częsciej wchodzić bo mnie zainteresowało

    ja również prowadzę opowiadanie
    http://hp-inspired-me-a-little.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!
Konstruktywna krytyka napędza mnie do dalszej pracy :)

copy & paste